czwartek, 29 lipca 2010

Zmiana 2

Wygląda na to, że moje życie to ciągła interakcja pomiędzy racjonalnym umysłem a częścią mnie która rządzi się własnymi, najczęściej zagadkowymi dla mnie, prawami.

Zwykle mam wiele komentarzy do siebie samego. Tego bym czuć teraz nie chciał, a tego w sobie nie lubię. Komentujemy, bo uważamy że mamy władzę lub wpływ na tą irracjonalną część nas. Przy bliższym przyjrzeniu możemy się jednak przekonać, że nie wybieramy tego jacy jesteśmy czy tego co czujemy. Ta władza to iluzja...

W poprzednim wpisie ustaliliśmy, że odrzucenie własnego doświadczenia nie powoduje jego zaniku. Wbrew przeciwnie - zepchnięcie emocji w głębiny podświadomości daje jej więcej mocy.

Ktoś może teraz zasugerować, że w takim razie powinniśmy zawsze akceptować siebie. Może i tak, ale czy potrafisz się zmusić się do zakochania się w kimś kogo nie kochasz? To było by udawanie. Nie jestem zwolennikiem afirmacji i pozytywnego myślenia w stylu New Age. Jeżeli jestem smutny to czemu mam udawać że jestem szczęśliwy? Czy taka "akceptacja" nie byłaby znowu zepchnięciem emocji w podświadomość, czyli jej odrzuceniem?

Prawda według mnie jest taka - odrzucać część siebie nie jest dobrze, ale nie jesteśmy też w stanie nagle akceptować siebie w 100%, bo to byłoby udawanie.

W takim razie - czy coś nam pozostaje?

1 komentarz:

  1. Przez długi czas pracowałam nad samo-miłością. Doszłam do punktu, gdy byłam pewna, że zaakceptowałam siebie taka jaka jestem. Niestety moje zachowanie mówiło co innego, co uświadomiło mi, że wciąż mam wiele materiału do przepracowania. Dzisiaj już sama nie wiem... Jeśli pojawiają się we mnie myśli o nie-miłości to po prostu je akceptuję.

    Akceptacja nie jest jednorazowym postanowieniem lubienia lub zakochania się w sobie. Jest to długi proces, a sztuka właśnie w tym, żeby dostrzec ten płomień miłości w sobie na przekór wszystkiemu, niezależnie czy czujesz się źle czy dobrze, ładnie czy brzydko, czy popełniłeś błąd czy nie.

    Akceptować siebie ze wszystkimi wadami i słabościami to jest sztuka, gdyż łatwo jest kochać siebie gdy wszystko na około idzie jak "po maśle". A wtedy afirmacje najlepiej działają :)

    Tak mi się wydaje. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń