środa, 25 sierpnia 2010

Zmiana i akceptacja

The personality is a "no"; it can't say "yes".

So how can we learn to accept? When you say "I should learn to accept my anger," aren't you rejecting your rejection of anger? Aren't you rejecting the resistance? If you have a desire to be free from personality, isn't that a rejection of the personality? The personality does not know how to do it. Most people have decided that it is hopeless, and it is hopeless for the personality to do it.

However, hopelesness is based on hopefulness, and hence on rejection. The understanding of no hope is not the same as hopelessness and despair. It is based on objective truth.

But if we look back to tohe beginning of the rejection, what was it we rejected? What we rejected was pain and suffering. First we said, "I dont want to feel this, it hurts, it's dangerous". but over time it became "I don't want to feel this because I want something better, I want to improve myself, to succeed" We even believe the rejection is a kindness toward ourselves.

Whatever you think of doing - becoming succesfull, becoming lovable, getting enligtened, realized - the moment you are thinking of changing yourself, you are rejecting yourself. Whenever you want to change what you are feeling, you are rejecting your experience. You want to spit yourself out.

What we can do essentially, is not to try to say "yes" , because trying to say "yes" is a rejection. What we can do is just see how we are rejecting. In the beginning the rejection was an attempt to get rid of the pain, but we didn't get rid of it, we simply stopped seeing it. We weren't able to throw it up or otherwise discharge it, so we numbed our sensivity. Now we can allow ourselves to be sensitive, to experience without judgment, without saying "no", without saying "I'm seeing it so that it will go away". We can do this when we are interested in the truth for its own sake" to see, to be aware, to be conscious, to be with, and to feel what is there in your experience with no rejection, what is now.

"Diamond Heart Book Two" A.H.Almaas

Zmiana 4

O czym to mówiliśmy? O zmianie!

W poprzednich postach wykładałem grunt pod to co chciałem przekazać w tym wpisie, jednak Wild Tofu mnie ubiegła w komentarzu.

"Akceptacja nie jest jednorazowym postanowieniem lubienia lub zakochania się w sobie."

Nie możesz nagle akceptować siebie. Nie możesz zmienić siebie !

Zauważcie, że nie mówię, że nie istnieje coś takiego jak samo-akceptacja lub prawdziwa zmiana. Istnieje z całą pewnością!

Moim zdaniem nastąpuje ona samoistnie, spontanicznie. Jest ona wynikiem. Ale wynikiem czego?

Jeżeli stale obserwujesz siebie. Pragnienie zmienienia siebie. Pragnienie bycia innym. Nieakceptowanie swoich cech i wad. Krytyka swoich działań. Jeżeli obserwujesz to wszystko z boku - w pewnym momencie może pojawi się ciut współczucia do samego siebie.

"Nigdy nie potraktowałbym w ten sposób drugiej osoby, a stale to robie w stosunku do siebie. To przecież boli! Absolutnie w niczym nie pomaga..."

Nie twierdzę, że akceptuje siebie ani, że jestem wolny od samokrytyki. Nie twierdze, że znam receptę na wszystko. Ale skoro nie potrafię zmusić się do akceptacji, nie chcę odrzucać siebie - to dlaczego nie zrobić coś pomiędzy - przypatrywać się z boku jak odrzucam siebie? Robić to ze zwykłej ciekawości, bez konkretnego celu.

czwartek, 12 sierpnia 2010

Obóz harcerski 2010

Aby nie zrobiło się tu zbyt poważnie i technicznie, chciałbym dodać wpis bardziej prywatny. W lipcu tego roku zdecydowalem sie na nowe doświadczenie w moim życiu - byłem opiekunem dzieciakow na obozie harcerskim. Sam kilka razy jeździłem na takie obozy i mile je wspominam. Obóz organizowany w starym, klasycznym stylu - z resztą przez osobę-legendę w harcerstwie - 86 mężczyznę o kondycji lepszej niż niejeden nastolatek!

Obóz znajdywał się w samym środku lasu iglastego (zapachy!), 3 km od najbliższej wsi, przy niewielkiej rzeczce (woda do pasa). Trzeba było zrobić wszystko od zera - skosić wysoką trawę, postawić kuchnię polową, wszystkie namioty, pomost, latrynę (czyli polowy kibelek). Oprócz tego wielki namiot gospodarzy (magazyn), który jak się okazało nie miał stelaży i tych metalowych prętów na których miał stać. Wszystko trzeba było zrobić samemu z bali drewnianych. Później częśc osób musiała nakłaść słomy do worków (sienników) i te worki pozaszywać. Na tym wszyscy spali (zamiast materaców czy karimat) - polecam, znacznie bardziej wygodne, zdrowe i klimatyczne :)

Miło było patrzeć na dzieciaki (w wieku 8-14) stawiające to wszystko a potem dbające o obóz. Podstawowa zasada nas opiekunów była "nic nie robić za nich, nie wyręczać ich, ale pomagać i wspierać". Oni czuli, że to obóz to ich wspólne dobro, więc praca była czymś naturalnym a nie warunkiem koniecznym narzuconym przez nas, dorosłych.

Pobudki były o 7 rano. Po tym gimnastyka i mycie (w zimnej rzeczce). Następnie śniadanie. Zajęcia zorganizowane (albo jakiś sport, albo jakiś konkurs lub zabawa). Obiad. Po obiedzie czas wolny (z zaleceniem zachowania ciszy). Następnie znow jakieś zajęcia ("nuda to najgorsza rzecz na obozie"), wieczorem apel i ognisko (lub gawęda- opowieści organizatora obozu o którym wspomniałem).

Najbardziej dzieciakom podobały się zabawy z elementem rywalizacji. Na przykład kilku godzinny bieg harcerski, gdzie musieli biec po strzałkach lub znalezionych na kartkach podpowiedziach. Biegali od stacji do stacji, gdzie stali opiekunowie dawali dzieciakom zadania (które były punktowane). Zadania z tego co nauczyły się w trakcie obozu (alfabet morse, zasady pierwszej pomocy, orientacja w terenie, co pamiętają z wycieczek, pytania przyrodnicze itd.) . W trakcie biegu mieli między innymi jedną przeprawę przez rzekę, także zabawę tego dnia mieli bardzo dobrą.

Mógłbym tak długo opisywać, ale myśle że macie już mniej więcej pojęcie jak ten obóz wyglądał. Wydaje mi się, że to jest coś absolutnie potrzebne w dzisiejszych czasach. Dzieciaki nawet nie wiedzą, że istnieje tak atrakycjną alternatywa dla czasu spędzonego w internecie, filmach i płytkich zajęciach pod blokiem.

Dużo ruchu, samodzielności, przyjaźni, świeżego powietrza i dyscypliny jeszcze nikomu nie zaszkodziło!

A i dla mnie osobiście doświadczenie było bardzo udane i myślę że zaangażuje się w to bardziej.

Warsztat Superego

Dla zainteresowanych tematem wewnętrznego krytyka - wspaniały 4 dniowy warsztat w Niemczech. Fantastyczna prowadząca. Na 100% bym pojechał gdyby nie to że termin koliduje z innym szkoleniem na które jadę.

http://www.zist.de/programm/zist_programm_fs.php?kurs_id=769

Uwaga, podobny warsztat odbędzie się 22-23 Stycznia 2011 w Londynie. Już poprosiłem organizatorow na wpisanie mnie na listę chętnych. Dam osobnego posta jak będzie dostępnych więcej informacji.

wtorek, 10 sierpnia 2010

Samo-dyscyplina

Wpis poniżej jest fragmentem książki którą czytam: "How People Grow" H. Cloud. Podaje do przemyślenia, sam się póki co pod to bym nie podpisał - nie obserwowałem tego w życiu także ciężko stwierdzić czy tak jest. Ale na pewno jest ciekawe:

“Ja o prostu potrzebuje więcej samo dyscypliny “ powiedział mi Jerry. „Wiem że posiadam potencjał by osiągnąć swoje cele, ale wygląda na to, że nie potrafię wyrobić w sobie regularności”
„Skąd więć chcesz uzyskać tą samo dyscyplinę?” zapytałem
„O co ci chodzi?”
„Cóż, chodzi mi dokładnie o to co powiedziałem. Nie masz żadnej samo dyscypliny. Jeżeli byś miał, już dawno dokonał byś rzeczy któryś nie dokonałeś. Więc zgadzam się z tobą: potrzebujesz samo dyscypliny. Po prostu chciałbym wiedzieć skąd zamierzasz ją dostać, bo ty oczywiście sam jej nie masz. I jeżeli nie masz jej by sobie ją dać, chcę wiedzieć skąd zamierzasz ją otrzymać?
Dał mi jedno z tych spojrzeń. Widziałem, ża „załapał”. Jego szanse zdyscyplinowania siebie były zerowe. Oszukiwanie siebie jeden dzień więcej, było by niczym innym jak ustanowieniem azymutu na porażkę.
„Nie będę zgadywał, żę wiem. Skąd mogę ją dostać” zapytał.
„Cóż, to nie jest takie trudne do rozpracowania. Wszyscy dostają ją w taki sam sposób. Samo-dyscyplina jest zawsze owocem dyscpliny otrzymanej od innych. Niektórzy ludzie zostają zdysycyplinowani przez innych wcześnie w swoim życiu i internalizują to w swój charakter; inni nie zostają wcześnie zdyscyplinowani i nie mają dyscypliny dopóki nie otrzymają ją z zewnątrz i nie zinternalizują jej. To nie jest tak skomplikowana sprawa; to jest tak jak skonstruował nas Bóg, abyśmy się rozwijali. Inni dyscyplinują nas, i później możemy robić to dla siebie. „
„Jak? Jak mogę zostać zdyscyplinowanym przez innych?”
„Teraz kiedy zapytałeś pytanie za sto punktów, i kiedy zrozumiesz odpowiedź i zrobisz to, będziesz miał dyscyplinę, której szukasz.”

Zmiana 3

W psychologii używa się terminu zachowanie kompulsywne - jest to coś co robimy i nie możemy przestać. Może to być na przykład jakieś uzależnienie lub nieśmiałość.
Z jednej strony jest to często frustrujące, ograniczające i dobijające. Ale nie da się ukryć, że jest też po prostu fasycnujące!

Im więcej sam się sobie przyglądam, tym bardziej widze jak mało siebie znam. Przypatruję się sobie z wielkim zaciekawieniem. To jest tak jakbym obserwował małe dziecko w moim wnętrzu. Nie odrzucam i nie krytykuje , ale też nie daje własnym infantylnym tendencjom kierować moim życiem.

Po prostu przyglądam się sobie 24 godziny na dobę , próbując zrozumieć dlaczego jestem jaki jestem i dlaczego robię to co robię. „Dlaczego teraz czuję lęk? Czego tu się bać?” „Czy to nie ciekawe, że to co zostało właśnie powiedziane tak mocno dotknęło mnie w środku? O co tu chodzi?” „Hmm.. wygląda na to, że czuję smutek, chociaż dzien był bardzo udany –chcialbym się dowiedziec o co tu chodzi, co go wywołało...”

Zainteresowanie, ciekawość to nie jest ani odrzucenie ani akceptacja. To jest zupełnie inna kategoria. Pozwalam sobie czuć emocje jak najwyraźniej, ale z drugiej strony obserwuje siebie zawsze jakby z boku. Nie jestem „zabrany” przez odczucia, jakkolwiek dołujące by czasem nie były. Po prostu przyglądam sie sobię z zaciekawieniem i nie mam w tym żadnego celu.