czwartek, 12 sierpnia 2010

Obóz harcerski 2010

Aby nie zrobiło się tu zbyt poważnie i technicznie, chciałbym dodać wpis bardziej prywatny. W lipcu tego roku zdecydowalem sie na nowe doświadczenie w moim życiu - byłem opiekunem dzieciakow na obozie harcerskim. Sam kilka razy jeździłem na takie obozy i mile je wspominam. Obóz organizowany w starym, klasycznym stylu - z resztą przez osobę-legendę w harcerstwie - 86 mężczyznę o kondycji lepszej niż niejeden nastolatek!

Obóz znajdywał się w samym środku lasu iglastego (zapachy!), 3 km od najbliższej wsi, przy niewielkiej rzeczce (woda do pasa). Trzeba było zrobić wszystko od zera - skosić wysoką trawę, postawić kuchnię polową, wszystkie namioty, pomost, latrynę (czyli polowy kibelek). Oprócz tego wielki namiot gospodarzy (magazyn), który jak się okazało nie miał stelaży i tych metalowych prętów na których miał stać. Wszystko trzeba było zrobić samemu z bali drewnianych. Później częśc osób musiała nakłaść słomy do worków (sienników) i te worki pozaszywać. Na tym wszyscy spali (zamiast materaców czy karimat) - polecam, znacznie bardziej wygodne, zdrowe i klimatyczne :)

Miło było patrzeć na dzieciaki (w wieku 8-14) stawiające to wszystko a potem dbające o obóz. Podstawowa zasada nas opiekunów była "nic nie robić za nich, nie wyręczać ich, ale pomagać i wspierać". Oni czuli, że to obóz to ich wspólne dobro, więc praca była czymś naturalnym a nie warunkiem koniecznym narzuconym przez nas, dorosłych.

Pobudki były o 7 rano. Po tym gimnastyka i mycie (w zimnej rzeczce). Następnie śniadanie. Zajęcia zorganizowane (albo jakiś sport, albo jakiś konkurs lub zabawa). Obiad. Po obiedzie czas wolny (z zaleceniem zachowania ciszy). Następnie znow jakieś zajęcia ("nuda to najgorsza rzecz na obozie"), wieczorem apel i ognisko (lub gawęda- opowieści organizatora obozu o którym wspomniałem).

Najbardziej dzieciakom podobały się zabawy z elementem rywalizacji. Na przykład kilku godzinny bieg harcerski, gdzie musieli biec po strzałkach lub znalezionych na kartkach podpowiedziach. Biegali od stacji do stacji, gdzie stali opiekunowie dawali dzieciakom zadania (które były punktowane). Zadania z tego co nauczyły się w trakcie obozu (alfabet morse, zasady pierwszej pomocy, orientacja w terenie, co pamiętają z wycieczek, pytania przyrodnicze itd.) . W trakcie biegu mieli między innymi jedną przeprawę przez rzekę, także zabawę tego dnia mieli bardzo dobrą.

Mógłbym tak długo opisywać, ale myśle że macie już mniej więcej pojęcie jak ten obóz wyglądał. Wydaje mi się, że to jest coś absolutnie potrzebne w dzisiejszych czasach. Dzieciaki nawet nie wiedzą, że istnieje tak atrakycjną alternatywa dla czasu spędzonego w internecie, filmach i płytkich zajęciach pod blokiem.

Dużo ruchu, samodzielności, przyjaźni, świeżego powietrza i dyscypliny jeszcze nikomu nie zaszkodziło!

A i dla mnie osobiście doświadczenie było bardzo udane i myślę że zaangażuje się w to bardziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz